Z panią Moniką Bisek-Grąz rozmawiałam w lipcu 2010 roku w ramach praktyk w wałbrzyskim oddziale Gazety Wrocławskiej, w której to ukazał się drukiem. Tematyka jest na tyle ciekawa, że myślę, warto do niej powrócić.
Dzięki etnicznej różnorodności Wałbrzych po 1945 roku nazywany był „wieżą Babel”, „miastem egzotycznym”, albo wręcz „małpim gajem”. W społeczno-demograficznej rzeczywistości spotkali się ludzie o odmiennym bagażu doświadczeń, a ich tradycje kulturowe i zachowania przenikały się. To wszystko miało ogromny wpływ na obecny obraz wałbrzyskiej ziemi. Monika Bisek-Grąz w swojej książce „Powojenny Wałbrzych. Miasto kultur” opisuje fenomen kulturowych skutków zderzenia się rozmaitych wzorców społecznych i etnicznych.
Monika Bisek-Grąz (© MZ) |
Marzena Zagrodna: Jak zrodził się pomysł napisania książki o kulturalnej przeszłości Wałbrzycha?
Monika Bisek-Grąz: Przede wszystkim z moich zainteresowań tym, co codzienne i jednocześnie zanurzone w tradycji. Interesowała mnie obrzędowość oraz ludzkie historie. A biorąc pod uwagę fakt, że Wałbrzych kulturoznawczo dopiero zaczyna być odkrywany, uznałam, że dobrze byłoby zarejestrować dzieje ludzi, którzy tworzyli powojenną rzeczywistość. Oni odchodzą od nas coraz szybciej, często właśnie ze swoją nieopowiedzianą historią. Książka jest efektem części badań terenowych, jakie prowadziłam
w powiecie wałbrzyskim pracując nad pracą doktorską nt. adaptacji i integracji społeczno-kulturowej regionu. Publikacja ,,Powojenny…” została wydana ramach Konkursu Ofert Inicjatyw Kulturalnych 2009 przez Wałbrzyski Oddział Stowarzyszenia „Civitas Christiana”. Jest zarysem dziejów Wałbrzycha z perspektywy kulturoznawcy – to powojenny obraz kształtowania się przestrzeni społeczno-kulturowej i na pewno przyczynek do dalszych badań. Monika Bisek-Grąz: Przede wszystkim z moich zainteresowań tym, co codzienne i jednocześnie zanurzone w tradycji. Interesowała mnie obrzędowość oraz ludzkie historie. A biorąc pod uwagę fakt, że Wałbrzych kulturoznawczo dopiero zaczyna być odkrywany, uznałam, że dobrze byłoby zarejestrować dzieje ludzi, którzy tworzyli powojenną rzeczywistość. Oni odchodzą od nas coraz szybciej, często właśnie ze swoją nieopowiedzianą historią. Książka jest efektem części badań terenowych, jakie prowadziłam
Jak kształtowała się kulturowa przestrzeń Wałbrzycha?
Dolny Śląsk od setek lat był miejscem przenikania kultur: polskiej, czeskiej, łużyckiej i niemieckiej. Jednak ta niemal całkowita wymiana ludności po 1945 roku nie ma swojego precedensu w powojennej historii Europy. Do Wałbrzycha i powiatu przyjechali osadnicy z tych ziem Polski, które charakteryzowały się dużym przeludnieniem, przesiedleńcy-repatrianci z ziem wschodnich, reemigranci z Francji, Żydzi, Grecy. W mieście dość długo pozostali Niemcy, bowiem stanowili niezbędną kadrę górniczą, była też ludność miejscowa zwana autochtonami. W latach 50. XX wieku wg oficjalnych danych w powiecie wałbrzyskim mieszkało 18 grup różnych narodowości. Przybyli tu ludzie znaleźli się w obcej im przestrzeni kulturowej, zaczęli ją wiec ,,oswajać”, nadawać jej swoich znaczeń. Ot, prosty przykład. W mieszkaniach niemieckich stoły były z reguły ustawione na środku kuchni. ,,Wschodniacy” najczęściej przesuwali je pod okno. Bo u nich tak było. Następował proces zarówno adaptacji do zastanej przestrzeni, jak i do siebie – bo okazywało się, że ,,obcym” był sąsiad zza miedzy czy z drugiego mieszkania, a nawet pokoju, bo przecież często do mieszkań zamieszkałych przez Niemców dokwaterowywano np. przesiedleńców-repatriantów ze Wschodu.
Dolny Śląsk od setek lat był miejscem przenikania kultur: polskiej, czeskiej, łużyckiej i niemieckiej. Jednak ta niemal całkowita wymiana ludności po 1945 roku nie ma swojego precedensu w powojennej historii Europy. Do Wałbrzycha i powiatu przyjechali osadnicy z tych ziem Polski, które charakteryzowały się dużym przeludnieniem, przesiedleńcy-repatrianci z ziem wschodnich, reemigranci z Francji, Żydzi, Grecy. W mieście dość długo pozostali Niemcy, bowiem stanowili niezbędną kadrę górniczą, była też ludność miejscowa zwana autochtonami. W latach 50. XX wieku wg oficjalnych danych w powiecie wałbrzyskim mieszkało 18 grup różnych narodowości. Przybyli tu ludzie znaleźli się w obcej im przestrzeni kulturowej, zaczęli ją wiec ,,oswajać”, nadawać jej swoich znaczeń. Ot, prosty przykład. W mieszkaniach niemieckich stoły były z reguły ustawione na środku kuchni. ,,Wschodniacy” najczęściej przesuwali je pod okno. Bo u nich tak było. Następował proces zarówno adaptacji do zastanej przestrzeni, jak i do siebie – bo okazywało się, że ,,obcym” był sąsiad zza miedzy czy z drugiego mieszkania, a nawet pokoju, bo przecież często do mieszkań zamieszkałych przez Niemców dokwaterowywano np. przesiedleńców-repatriantów ze Wschodu.
Dziś nie sposób dostrzec takiego kulturowego zróżnicowania, czym to jest spowodowane?
Powojennej władzy zależało na jak najszybszej integracji tych ziem, zwanych wówczas ,,odzyskanymi”. Dokonała się kulturowa unifikacja. Odmienność i podkreślanie swojego kulturowego pochodzenia nie były dobrze postrzegane. Stąd też w pierwszej kolejności przybyli do regionu po 1945 roku zarzucili to, co ich najbardziej wyróżniało, czyli strój. Kolejnym elementem był język, dbano o wyrugowanie regionalizmów. Nie do końca jednak udało się pozbawić ludzi ich tożsamości kulturowej. W mieście przecież działają organizacje i stowarzyszenia skupiające grupy kulturowe zrzeszające i Kresowiaków, i Francuzów, Żydów czy Niemców. Z kolei ,,Biblioteka pod Atlantami” prowadziła cykl spotkań w ramach projektu Wielokulturowy Wałbrzych.
Powojennej władzy zależało na jak najszybszej integracji tych ziem, zwanych wówczas ,,odzyskanymi”. Dokonała się kulturowa unifikacja. Odmienność i podkreślanie swojego kulturowego pochodzenia nie były dobrze postrzegane. Stąd też w pierwszej kolejności przybyli do regionu po 1945 roku zarzucili to, co ich najbardziej wyróżniało, czyli strój. Kolejnym elementem był język, dbano o wyrugowanie regionalizmów. Nie do końca jednak udało się pozbawić ludzi ich tożsamości kulturowej. W mieście przecież działają organizacje i stowarzyszenia skupiające grupy kulturowe zrzeszające i Kresowiaków, i Francuzów, Żydów czy Niemców. Z kolei ,,Biblioteka pod Atlantami” prowadziła cykl spotkań w ramach projektu Wielokulturowy Wałbrzych.
Jaki wpływ miała ta kulturowa mieszanka na współczesność?
Jak w każdym tego rodzaju społeczeństwie, jedne zachowania tradycyjne przetrwały, inne uległy zanikowi, jeszcze inne modyfikacjom. Wszystko zależało od tego, jak silna była dana grupa kulturowa. Jedlina-Zdrój, w której osiedliła się spora grupa reemigrantów z Francji, dość długo była nazywana francuskim miastem, a tradycja gry w bule przetrwała do dziś. W powojennej przestrzeni rodziły się również stereotypy - osadników nazywano przeczcież ,,bosymi Antkami”, bo byli biedni, osoby ze Wschodu tymi ,,zza Buga”, ale też pejoratywnie ,,Ukraińcami”. Francuzi, przedstawiciele kultury zachodniej, prędzej znajdowali wspólny język z Niemcami, niż z ludźmi ze Wschodu – ci z kolei dość dobrze dogadywali się z osadnikami z województw południowo-wschodnich. W Wałbrzychu osiedliło się też wielu Żydów, Wałbrzych nazywano trzecią Jerozolimą, a na zasiedloną przez nich dzielnicę Sobięcin, do chwili obecnej mówimy Palestyna. Wykształcił się zatem pewien wzór kulturowy powiatu, w którym, co prawda, wszyscy jesteśmy uczestnikami kultury masowej, ale jednocześnie kultywujemy swoje lub przejęte od innych grup tradycje.
Jak w każdym tego rodzaju społeczeństwie, jedne zachowania tradycyjne przetrwały, inne uległy zanikowi, jeszcze inne modyfikacjom. Wszystko zależało od tego, jak silna była dana grupa kulturowa. Jedlina-Zdrój, w której osiedliła się spora grupa reemigrantów z Francji, dość długo była nazywana francuskim miastem, a tradycja gry w bule przetrwała do dziś. W powojennej przestrzeni rodziły się również stereotypy - osadników nazywano przeczcież ,,bosymi Antkami”, bo byli biedni, osoby ze Wschodu tymi ,,zza Buga”, ale też pejoratywnie ,,Ukraińcami”. Francuzi, przedstawiciele kultury zachodniej, prędzej znajdowali wspólny język z Niemcami, niż z ludźmi ze Wschodu – ci z kolei dość dobrze dogadywali się z osadnikami z województw południowo-wschodnich. W Wałbrzychu osiedliło się też wielu Żydów, Wałbrzych nazywano trzecią Jerozolimą, a na zasiedloną przez nich dzielnicę Sobięcin, do chwili obecnej mówimy Palestyna. Wykształcił się zatem pewien wzór kulturowy powiatu, w którym, co prawda, wszyscy jesteśmy uczestnikami kultury masowej, ale jednocześnie kultywujemy swoje lub przejęte od innych grup tradycje.
Plac Grunwaldzki |
Czy wierzenia obrzędowe są nadal obecne w ludzkiej świadomości?
Zachował się zwyczaj przyczepiania do wózka czerwonej kokardki z medalikiem Matki Boskiej – przeciw urokom. To zwyczaj zaadoptowany od przesiedleńców-repartiantów. Sama wiara w uroki też nie jest rzadkością. ,,Wschodniacy” do chrztu podawali dziewczynkę ubraną ,,na niebiesko”, bo – jak mawiali ,,Matka Boska w błękicie chodziła”, a chłopców ,,na różowo”, bo ,,Pan Jezus w purpurze chodził” – to budziło zdziwienie, bo przecież w Polsce kolory te były stosowane odmiennie. Dopiero w latach 70. XX wieku zaczęto powszechnie stosować kolor biały. Nadal mało kto odmawia przysługi kobiecie w ciąży, a wszelkie znamiona na ciele dziecka tłumaczy się niewłaściwym zachowaniem matki podczas ciąży. Wiele elementów dawnych obrzędów pogrzebowych uległo zanikowi, zachowała się natomiast wiara w zwiastuny śmierci. Pozostało to, co się sprawdzało. Nie mówimy o tym głośno, bo te wierzenia, nazywane przez nas niesłusznie ,,przesądami” czy ,,zabobonami”, wydają się nam staroświeckie, niemodne czy wręcz śmieszne. Tyle tylko, że ludzie od setek lat próbowali oswoić sobie los, zapewnić dobrą przyszłość. W dzisiejszych czasach niemal na każdym kroku, w telewizji, w sms-ch, dopadają nas ,,wróżki”, nadal modne jest czytanie horoskopów, chcemy koniecznie w tą przyszłość zajrzeć, ba, mieć nawet na nią wpływ. A czymże innym były dawniej np. zabiegi mające na celu pozyskanie przez dziewczynę miłości ukochanego?
Zachował się zwyczaj przyczepiania do wózka czerwonej kokardki z medalikiem Matki Boskiej – przeciw urokom. To zwyczaj zaadoptowany od przesiedleńców-repartiantów. Sama wiara w uroki też nie jest rzadkością. ,,Wschodniacy” do chrztu podawali dziewczynkę ubraną ,,na niebiesko”, bo – jak mawiali ,,Matka Boska w błękicie chodziła”, a chłopców ,,na różowo”, bo ,,Pan Jezus w purpurze chodził” – to budziło zdziwienie, bo przecież w Polsce kolory te były stosowane odmiennie. Dopiero w latach 70. XX wieku zaczęto powszechnie stosować kolor biały. Nadal mało kto odmawia przysługi kobiecie w ciąży, a wszelkie znamiona na ciele dziecka tłumaczy się niewłaściwym zachowaniem matki podczas ciąży. Wiele elementów dawnych obrzędów pogrzebowych uległo zanikowi, zachowała się natomiast wiara w zwiastuny śmierci. Pozostało to, co się sprawdzało. Nie mówimy o tym głośno, bo te wierzenia, nazywane przez nas niesłusznie ,,przesądami” czy ,,zabobonami”, wydają się nam staroświeckie, niemodne czy wręcz śmieszne. Tyle tylko, że ludzie od setek lat próbowali oswoić sobie los, zapewnić dobrą przyszłość. W dzisiejszych czasach niemal na każdym kroku, w telewizji, w sms-ch, dopadają nas ,,wróżki”, nadal modne jest czytanie horoskopów, chcemy koniecznie w tą przyszłość zajrzeć, ba, mieć nawet na nią wpływ. A czymże innym były dawniej np. zabiegi mające na celu pozyskanie przez dziewczynę miłości ukochanego?
Dlaczego warto przeczytać książkę „Powojenny Wałbrzych. Miasto kultur”?
Aby mieć świadomość swojego pochodzenia i dziejów terenu, na którym przyszło nam zamieszkać. Kultura naszego regionu jest niesamowicie bogata, bo to zarówno spuścizna wielowiekowego bytowania tu Niemców, jak i powojennego tygla kulturowego. Uważam, że powinniśmy lepiej poznać jej piękno, a nie tylko przyjmować w sposób bezkrytyczny naleciałości zachodnie. Warto wiedzieć skąd pochodzimy, co przyczyniło się do bogactwa naszego miasta i skąd wzięły się rozmaite stereotypy.
Gdzie można zakupić książkę?
W siedzibie Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, Rynek 22.
Aby mieć świadomość swojego pochodzenia i dziejów terenu, na którym przyszło nam zamieszkać. Kultura naszego regionu jest niesamowicie bogata, bo to zarówno spuścizna wielowiekowego bytowania tu Niemców, jak i powojennego tygla kulturowego. Uważam, że powinniśmy lepiej poznać jej piękno, a nie tylko przyjmować w sposób bezkrytyczny naleciałości zachodnie. Warto wiedzieć skąd pochodzimy, co przyczyniło się do bogactwa naszego miasta i skąd wzięły się rozmaite stereotypy.
Gdzie można zakupić książkę?
W siedzibie Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, Rynek 22.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz